Forum nie tylko o Tibii i OTS...

Nie tylko o Tibii i OTS...

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

  • Index
  •  » Hyde Park
  •  » Oświadczenie kibiców SK 1964 odn. znęcania się nad kibicami

#1 2009-08-19 12:53:16

 Soldier of the North

http://i34.tinypic.com/3321jrs.gif

1980
Skąd: Nordland
Zarejestrowany: 2008-02-06
Posty: 3369

Oświadczenie kibiców SK 1964 odn. znęcania się nad kibicami

Wiem, że trochę późno tu to wklejam, ale lepiej późno niż wcale.


--------------------------------------------------------------------------------

Oświadczenie Stowarzyszenia "SK1964" od. sobotnich wydarzeń

--------------------------------------------------------------------------------

Cytat:
OŚWIADCZENIE STOWARZYSZNIA KIBICÓW GKS-U KATOWICE „SK1964” DOTYCZĄCE WYDARZEŃ Z TARNOWA I KRAKOWA W DNIACH 22 I 23 MARCA


Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”, reprezentujące wszystkich kibiców naszego klubu, pragnie ustosunkować się do pojawiającej się w mediach informacji na temat wydarzeń z dni 22 i 23 marca.

Z relacji przedstawianej w środkach masowego przekazu możemy dowiedzieć się, iż zatrzymano 39 kibiców, którzy w dniu 22.03.2008 na dworcu kolejowym w Tarnowie zaatakowali policję „ochraniającą pociąg”.

Niestety nie poinformowano o przyczynie, która wywołała ten atak. Kibic naszego klubu został brutalnie poturbowany przez funkcjonariuszy prawa, gdy przechodził z jednego wagonu do drugiego. Ta policyjna prowokacja wywołała opisane w mediach wydarzenie.

Jako Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” ubolewamy nad rozwojem wypadków oraz zdecydowanie potępiamy akty wandalizmu i chuligaństwa. Należy, jednak zadać sobie pytanie: „Czy policja, mieniąca się stróżami prawa, swoim zachowaniem nie spowodowała całego zajścia?”. Duża cześć winy za zaistniałe wydarzenia leży po stronie funkcjonariuszy. Prawdę tą media umyślnie (?) starały się przemilczeć.

Z wielkim zdziwieniem odebraliśmy także brak informacji w relacjach mediów, jak wyglądało zatrzymanie podejrzanych kibiców.

Pociąg został zatrzymany na stacji Kraków – Mydlinki. Tam na kibiców GKS-u Katowice czekały już wzmożone oddziały prewencji. Policjanci używając gumowych pałek oraz gazu wdarli się do wynajętego przez nas pociągu i sterroryzowali wszystkich fanów każąc im się kłaść na ziemię w wąskich przedziałach. Temu rozkazowi towarzyszyły liczne ciosy pałką, gazowanie, kopanie, uderzenia pięścią oraz słowne obrażanie. Następnie kilku zamaskowanych policjantów weszło do każdego przedziału i wybierało osoby, które rzekomo uczestniczyły w zajściach w Tarnowie. Wskazani byli wywlekani z pociągu i następnie katowani gumowymi pałkami po całym ciele. Wszyscy oni zostali następnie przewiezieni do komendy w Tarnowie.

Po dłuższym czasie mundurowi zaczęli wyciągać kibiców - grupami - po kilkanaście osób, na całkowicie ciemny peron (oświetlone było jedynie miejsce gdzie robiono zdjęcia). Zdecydowana większość sympatyków naszego klubu (zaraz po spisaniu danych) została siłą zmuszona do położenia się w ciemnym miejscu na peronie, gdzie dochodziło do iście dantejskich scen: uderzanie, poniżanie, skakanie po plecach czy plucie to tylko wybrane metody "rozrywki", którą zafundowali sobie młodzi stróże prawa z krakowskiej oraz tarnowskiej policji. Najbardziej dziwi fakt, że wszystko działo się za przyzwoleniem wysokich rangą funkcjonariuszy, oraz policjantów nieumundurowanych, którzy legitymowali kibiców. Na zakończenie ponownie wszyscy dostawali ciosy gumowymi pałkami, a następnie zostali wpędzeni z powrotem do pociągu. Wcześniej wszystkie przedziały zostały przeszukane przez policję (przy okazji przeszukania funkcjonariusze kradli szaliki, czapki oraz pieniądze kibicom) oraz zagazowane. Oczywiście dalej wszyscy zmuszeni byli leżeć na podłodze.

Ogólnie ponad sześciuset kibiców GKS-u Katowice spędziło pięć godzin leżąc na ziemi. Byli bici, poniżani, okradani oraz gazowani. Katowano wszystkich, bez żadnych wyjątków. Jeden z kibiców otrzymał ponad 20 uderzeń pałką w górne partie ciała, i od tragedii uratował go jedynie fakt, iż pałka w pewnym momencie najzwyczajniej się złamała. Kilka chwil później funkcjonariusz, który dokonał tego samosądu ukradł pieniądze z portfela na oczach kilkudziesięciu osób będących w tym samym wagonie. Policyjną pałką dostała nawet jedna z dziewczyn jadących na mecz. Wśród katowanych kibiców była osoba mająca astmę, która inhalatora mogła użyć dopiero po dłuższym czasie. Również kilka innych osób, cierpiących na różne choroby, przez bierność policjantów było narażonych na utratę zdrowia i życia. Bezpodstawnie zatrzymano młodego kibica, którego dręczono psychicznie. Jeden z organizatorów wyjazdu i pracowników klubu GKS Katowice, który wyszedł porozmawiać z policją został brutalnie pobity oraz okradziony z pieniędzy wyjazdowych – 4 tys. złotych. Kilkadziesiąt osób zostało pozbawionych wolności na okres 48 godzin i spędziło święta wielkanocne na komendzie. Trzydziestu zostanie w areszcie przez najbliższe trzy miesiące. Oprócz zeznań policjantów nie ma żadnych innych dowodów.

Z godziny na godzinę otrzymujemy coraz bardziej niepokojące informacje dotyczące zatrzymanych kibiców. Rodziny podejrzanych po wczorajszej wizycie w tarnowskiej prokuraturze nie mają wątpliwości, ze ich bliscy byli w areszcie dotkliwie pobici. Niektórym z nich zabrano ubrania oraz wyłączono ogrzewanie w celach. Adwokaci podejrzanych podkreślają skandaliczne zachowanie zarówno policji, jak i pracy tarnowskiego sadu. Absurdem najwyższego stopnia jest niechęć poinformowania rodzin podejrzanych o aktualnym miejscu przebywania ich bliskich - zostali oni rozwiezieni po aresztach w całym województwie małopolskim.

Zastanawiający jest fakt, iż równo z pojawieniem się oddziałów policji na dworcu kolejowym w Tarnowie pojawiła się także ekipa telewizyjna, natomiast podczas „pacyfikacji” pociągu telewizja nie dojechała, mając na to, co najmniej dwa razy więcej czasu. Zbieg okoliczności? Czy może policja nie zgodziła się na obecność kamer, które mogłyby przeszkodzić w radosnym katowaniu kibiców? A może to telewizja nie chciała pokazać prawdy?

Polskie prawo cechuje między innymi zasada domniemania niewinności. Jak ona ma się do wydarzeń z Krakowa i Tarnowa? „Sprawiedliwość” wymierzono siłą, bez dowodów i procesu, kierując się nienawiścią do kibiców. Jak dużo jeszcze czasu musi upłynąć, nim policja oprócz zmiany nazwy z milicji, zmieni także swoje postępowanie i sposób podejścia do obywateli?

Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964” rozważa wniesienie sprawy o pobicie do prokuratury. Wszyscy skatowani kibice poddali się obdukcji lekarskiej. Jesteśmy także w posiadaniu filmów, kręconych aparatami komórkowymi, a wskazujących na winę funkcjonariuszy. Głęboko wierzymy, iż policjanci, którzy dopuścili się powyższych przestępstw zostaną ukarani.

Pragniemy także przypomnieć, iż kibice organizują wiele akcji charytatywnych oraz pozytywnie promują klub GKS Katowice. Ubolewamy nad wydarzeniami z tych dwóch dni, mając nadzieję, iż nie będziemy kojarzeni, jako chuligani tylko jak kibice działający pozytywnie na rożnych płaszczyznach życia społecznego.


Stowarzyszenie Kibiców GKS-u Katowice „SK 1964”



Dziennikarzy, którzy chcieliby dowiedzieć się więcej o wydarzeniach z dni 22 i 23 marca prosimy o kontakt z poniższą osobą.

Piotr Koszecki
prezes Stowarzyszenia Kibicow GKS-u Katowice "SK 1964"
tel. +48 696 714 901

Komórka włączona 24 godziny na dobę.

Oto jedna z zeznań:

Coyocik;28391 napisał:

Jestem 24 letnim kibicem GieKSy, studentem. Mieszkam obecnie od 4 lat poza granicami Katowic (w mieście w którym obecnie studiuję), więc na mecze GKS-u nie mam zazwyczaj możliwości chodzić, a tym bardziej jeździć na "wyjazdy". Okres świąteczny, jest tym pięknym okresem, że każdy ma możliwość powrotu po długiej nieobecności do domu, do swojego miasta, do spotkań z przyjaciółmi, kolegami. Po zaproszeniu moich 2 kolegów na mecz wyjazdowy, postanowiłem skorzystać z okazji i poprosiłem kolegów aby mnie zapisali . 50zł, trochę dużo jak na studencką kieszeń, ale co tam. Może długo taka okazja się nie trafi, a wyjazd będzie okazją do dopingowania ukochanej drużyny, porozmawiania i powspominania starych licealnych czasów - pomyślałem. Przejazd do Stalowej Woli mijał wesoło, w atmosferze zabawy, świętowania i braterstwa. Poznałem wielu ciekawych ludzi, nie jak piszą w prasie, że hołota, chuligani i jacyś tam. Wszyscy razem zjednoczeni ideą dopingowania naszej drużyny, dotarliśmy na miejsce niestety z opóźnieniem, nieważne, mi i tak się podobało. Przegrana naszej drużyny też nie popsuła mi humoru, taka jest piłka... Wybraliśmy się w podróż powrotną... Na stacji w Tarnowie, z przyczyn mi nieznanych doszło do zadymy z policją. Czemu? Po co? Nie wiem, jak wyjrzałem z okna wagonu, grupa 15-20 chuliganów, obrzucała opancerzoną policję prewencyjną kamieniami pobranymi z torów. Nie popieram, chuligaństwo powinno być tępione no ale trudno, zawsze znajdzie się tych paru chętnych do zadymy, szkoda, psują oni wizerunek klubu i prawdziwych kibiców. Czegoś takiego "na żywo" jeszcze nie widziałem, popatrzyłem chwilę na cała akcję, po czym wszyscy z przedziału w tym i ja to "olali" i usiedli na swoich miejscach. Całe zajście nie trwało dłużej niż 5min. jak mi się wydaje. Pociąg ruszył w kierunku Katowic, co bardziej zmęczeni podróżą spali inni rozmawiali, sielanka. Mijamy znak Mydlniki, jakieś nie wiadomo co, ciemno, o stacji nigdy nie słyszałem... Pociąg się zatrzymuje a między przedziały wpada uzbrojona prewencja, pałując pechowców którzy mieli okazje tam stać i wpychając ich do przedziałów. Padały przy tym hasła typu "wypierdalać kurwy", "wydupiać do przedziału" itd. Paru nieszczęśników od razu zostało wywleczonych na zewnątrz pociągu, bitych i wyzywanych. Wszyscy przestraszeni, nie wiedzą o co chodzi, wtedy wpada do przedziału dwóch policjantów i pałując, wyzywając, każą nam złazić z miejsc siedzących na podłogę. "Na glebę świnie!", "Spierdalaj na ziemie, albo wpierdol!" itd. itp. W przedziale w tym czasie było dość dużo ludzi, ale wszyscy jak robaki mieli się tłoczyć na ziemi. Niemożliwe stało się możliwe, jak policjanci wpadli ponownie i tego kto nie siedział zdzielili pałą i zagrozili "wpierdolem" na zewnątrz pociągu. Z przedziału obok, przez cały czas słyszałem jęki, krzyki ofiar gazu wrzuconego do środka. Ludzie jak sądzę nie czuli się dobrze, wymiotowali, nie mogli oddychać, do tego zgnieceni na ziemi, nie mieli możliwości ruchu, ich sytuacja była gorsza od naszej, ponieważ nam panowie policjanci nie wrzucili gazu do środka. Przez cały czas zastanawiałem się kiedy policja wpadnie na ten pomysł, gazu na szczęście nie miałem okazji wdychać. Miałem wygodne miejsce przy oknie, ale zamieniłem je wedle rozkazu na jakieś 40cm x 40cm pod oknem, spędzając ponad 4 godziny z głową opartą o śmietnik. Komenda: "mordy w dół albo wpierdol" dała mi jednoznacznie do zrozumienia, że głowy lepiej nie podnosić. Siedząc tak zmiażdżony, słyszałem jęki ludzi wywleczonych na zewnątrz i katowanych przez policję. Odgłos policyjnych pałek tłuczących ludzkie ciało, na dobre zapadł mi w pamięci. Zastanawiałem się kiedy na mnie przyjdzie pora. I teraz najlepsze… Do przedziału wpada gość ubrany jak antyterrorysta i DEPCZĄC PO LUDZIACH KULĄCYCH SIĘ NA PODŁODZE mówi: „Wszyscy podnieść ryje”. Przyglądał się chwilę po czym pokazał palcem na 2 albo 3 osoby i powiedział (to chyba ulubione słowo krakowskiej policji) „wypierdalać”… Antyterrorysta który nas sterroryzował ważył swoje, współczułem chłopakom po których stąpały jego wielkie buciory, dla niego nie było różnicy czy to głowa, ręka, noga czy palec…  Telefonu komórkowego nie można było używać gdyż groziło to „wpierdolem”- policjanci wyraźnie to zaznaczyli pałkami i obelgami. Jakiemuś chłopakowi z mojego przedziału zrobiło się niedobrze, nic dziwnego w przedziale okna były zamknięte, wszyscy bali się wstać aby je otworzyć bo „wpierdol”, nie można było się napić, iść do WC. Jego kolega postanowił zapytać o to policjanta z przedziału, ten na widok jednej, podniesionej głowy otworzył drzwi i zapytał w stylu: „chcesz wpierdol?, ryj w dół!”. Na to chłopak: „Ale koledze jest niedobrze, czy może wyjść do toalety?”, drzwi zostały zamknięte, a chłopak więcej nie zadawał pytań… Gdy w podudziach ustało krążenie, a z braku wody i zaduchu i mi zrobiło się niedobrze, zacząłem się zastanawiać ile to jeszcze potrwa i czy zdarzę do domu na śniadanie wielkanocne. Mijały godziny, policja od czasu do czasu otwierała drzwi do naszego przedziału umilając nam pobyt w Krakowie tekstami typu: „Ale śmierdzicie”, „Tam na was czeka 100 policjantów z pałkami…”, „Chcecie jeszcze porzucać w policjantów kamieniami?”, „Świnie! Mordy w dół i na glebie!”. Miejscowa prewencja musiała się całkiem dobrze przy tym wszystkim bawić, ponieważ często żartowali między sobą, śmiali się. Pociąg powoli przesuwał się wagon po wagonie do miejsca rozładunku nas kibiców. Pały w górę, tarcze w dłoń i komenda „wypierdalać na zewnątrz!” uzmysłowiła mi że czas już skończyć z trzymaniem „ryja w dół” i siedzenia „na glebie” i pora opuścić przedział i wyjść na zewnątrz. Wszyscy poderwali się w górę i niczym bydło wypędzane na pastwisko pod gradobiciem pałek wysypaliśmy się na coś w stylu peronu. Wszystkim nam od razu kazano położyć się wzdłuż wagonu, jeden przy drugim, na ziemi. Reflektory które w naszą stronę zostały ustawione, sprytnie przyćmiewały nam widok całej okolicy, oślepiając nas jasnym światłem. Kazano nam usiąść, policjant po cywilu przeszedł się wzdłuż przyglądając się krótko każdemu. Kazał wstać mojemu koledze, oglądając go uważnie ze wszystkich stron, ale stwierdził na szczęście, że chyba nie o niego mu chodziło. Następnie, każdemu zrobiono zdjęcie, z dowodem tożsamości pod twarzą i kazano przejść dalej. Szereg uśmiechniętych po kaski policjantów, aby kibice szybciej się przemieszczali, pałowali i wyzywali. Gdy usiadłem w wyznaczonym miejscu na ostrych kamieniach i dołączyłem do reszty kibiców z mojego wagonu zacząłem się nieco przyglądać policjantom nas otaczającym. Usłyszałem, standardowe: „Morda w dół, wpierdol nie chcesz?!”. Gdy wszyscy przeszli ten etap, padła komenda „Spierdalać do pociągu”, jeden po drugim wbiegliśmy do naszego wagonu, oczywiście co wolniejsi zbierając pałą. Po powrocie okazało się że nasze plecaki zostały przeszukane a rzeczy trochę porozrzucane po przedziale. Proces ten odbywał się chyba z większością wagonów i z tego co wiem to zostaliśmy dość łagodnie potraktowani. Dalsza droga pod opieką panów w kaskach upłynęła spokojnie do samych Katowic, chociaż przez 2/3 reszty trasy nadal musieliśmy się gnieść na ziemi. Wychodząc do toalety, uprzednio pytając oczywiście o pozwolenie, policjanci zapytali mnie „Podobał Ci się wyjazd?”…

Miałem szacunek do policji, ale po tym co widziałem już go nie mam. Agresja zawsze budzi agresję tak jest i zawsze będzie. Żal mi najbardziej chłopców 14- 16 lat którzy pojechali na ten wyjazd tak jak ja pierwszy raz, nie wiem czy jeszcze będą mieli ochotę na wyjazdy po tym co im panowie władze zaprezentowały, dno. Pozdrawiam wszystkich kibiców i życzę powrotu do zdrowia pobitym przez policję. Pozdrawiam BW, dzięki za chrzest Do następnego meczu!

Po więcej zapraszamy na oficjalne forum kibiców GKS Katowice.

Ostatnio edytowany przez Caliber64 (2009-08-19 13:16:46)


http://img811.imageshack.us/img811/7369/strza1.jpg

Offline

 

#2 2009-09-25 22:54:18

 Soldier of the North

http://i34.tinypic.com/3321jrs.gif

1980
Skąd: Nordland
Zarejestrowany: 2008-02-06
Posty: 3369

Re: Oświadczenie kibiców SK 1964 odn. znęcania się nad kibicami

I jeszcze jedna relacja, tym razem dłuższa, razem z opisem co działo się na komendzie.

Spoiler:

Dnia 22 marca 2008 roku, w nocy około 3 wstałem i zacząłem się ubierać, byłem szczęśliwy, jechałem na wyjazd mojej ukochanej drużyny, która grała tego dnia w Stalowej Woli. Trochę zaspałem więc wziąłem taksówkę i pojechałem na dworzec, tam spotkałem się ze znajomymi, zasiedliśmy po krótkim czasie w pociągu, a ten ruszył w stronę Małopolski i Podkarpacia. Podróż przebiegała wesoło, wypiłem może jedno piwo, ale przecież nie o to chodzi. Jechałem z kibicami, całą grupą wspierać Gieksę i to było najważniejsze tego dnia. Pociąg w pewnym momencie zatrzymał się w jakimś polu, podobno był zepsuty, po godzinie nagle ruszył, po czym zatrzymał się w Bochni i kazano nam się przesiąść na inny. Przesiadka poszła sprawnie, jednak nasz kolejny środek transportu był chyba bardzo wyczulony na radary policyjne, a motorniczy miał już chyba komplet punktów karnych, gdyż jechał tempem nie przypominającym nawet tempa rodzin spacerujących w parku. Do tego, oczywiście mniemam, iż wynikało to z wysokiej kultury prowadzącego pojazd, na dziewiczych wsiach już gdzieś na Podkarpaciu, przepuszczał on na przejazdach pojedyncze samochody i rowerzystów. W oddali spokojnie przyglądali się temu eskortujący nas funkcjonariusze policji. Zdumiewające jaki krok ku Europie zachodniej zrobili polscy kierowcy jeśli chodzi o kulturę jazdy. Wreszcie dojechaliśmy, na końcówkę meczu, jednak wiernie wykorzystaliśmy ten czas na głośnym i zdecydowanym dopingu z trybuny gości. Udało się, zdążyliśmy chociaż na chwilę, pomogliśmy naszym grajkom. Po obejrzeniu tych ostatnich dwudziestu minut meczu naszej drużyny, udaliśmy się w stronę wyjścia.


Policja stojąca przed kasami kazała nam cierpliwie czekać, gdyż pociąg nie był jeszcze podstawiony na dworzec. Po pół godziny stania w ścisku i duchocie pozwolono nam udać się w stronę pociągu, kibice zaczęli biec aby zająć w nim miejsca. Mniej więcej w połowie drogi na dworzec policja zastawiła ulicę radiowozami, a nam kazała stać i czekać, nie podając powodu. Jeżeli ktokolwiek odważył się pytać o co chodzi bądź też chciał spokojnie udać się drogą do pociągu, policjanci traktowali go opryskliwie oraz byli agresywni. Gdy znów ruszyliśmy, doszło do małych zamieszek na drodze, ja z kolegą szliśmy z boku chodnikiem by nie mieszać się w awanturę. Policja używała gazu i pałek by uspokoić kibiców (niestety wszystkich którzy nawinęli się pod ręce, co prawda nie dostałem pałką ale poczułem gaz, który policjanci rozpylali go we wszystkie strony). W końcu dotarliśmy do pociągu, zajęliśmy miejsca, nie wszystkim udało się zająć siedzące, my na początku siedzieliśmy przy wejściu między przedziałami na podłodze.


Po około 30 minutach pociąg ruszył w stronę Katowic. Podróż mijała spokojnie, wszyscy byli wykończeni, nikt nie pił alkoholu gdyż nikt go nie posiadał – w Stalowej Woli nie było możliwości pójścia do sklepu. Jechaliśmy głodni i spragnieni ale jakoś się trzymaliśmy. W Przeworsku wysiedli kibice JKS-u Jarosław, którzy jechali z nami tego dnia na wyjazd. Gdy wysiedli zwolniło się kilka miejsc więc mogłem usiąść na fotelu w przedziale. Byłem wykończony więc drzemałem z głową oparta o kolana. Gdy pociąg planowo zatrzymał się w Dębicy wielu kibiców udało się do sklepu, jedni kupili piwa inni coś do jedzenia i po prostu wody mineralne bo każdemu z nas okropnie chciało się pić. Ja nie ruszałem się ze swojego miejsca w obawie przed straceniem go gdy wrócę. Policjanci w Dębicy nie robili problemów z puszczeniem kibiców do sklepów, po około pół godziny wszyscy kibice już byli z powrotem w pociągu, drzwi się zamknęły i pociąg ruszył dalej.


Następną stacją był Tarnów. W tymże mieście pociąg wbrew różnym plotkom również zatrzymywał się planowo. Po otwarciu drzwi kibice chcieli tak jak w Dębicy udać się do sklepów, z relacji słownych wiem, że gdy grupa kibiców schodziła po schodach w stronę przejścia podziemnego policja nie pozwoliła im przejść, wywiązały się z tego powodu drobne zamieszki. Policja używała gazu i pałek, szybko wprowadziła kibiców z powrotem do pociągu, drzwi się zamknęły i pociąg ruszył. Gdy skład już powoli opuszczał peron, na własne oczy widziałem jak funkcjonariusz policji podnosi kamień i rzuca nim w pociąg, na wskutek tego kibice gdzieś w pociągu (nie w moim przedziale) użyli hamulca ręcznego i wybiegli w stronę policji, rozpoczęły się zamieszki, kibice rzucali kamieniami, a policjanci odrzucali je z powrotem w akompaniamencie pałek i gazu, starcia trwały około piętnastu minut. Ja nie ruszałem się w ogóle z pociągu, widziałem dokładnie zamieszki przez szybę w moim przedziale. Po około piętnastu minutach policjanci wepchnęli kibiców do pociągu i skład ruszył ponownie w stronę Katowic.


Pociąg jechał „ślimaczym” tempem, następna stacja – niespodziewana - to Kraków – Mydlniki. Gdy wjechaliśmy na tą stację, znajdującą się gdzieś pod Krakowem, wyglądającą na wieś, zaczął się koszmar. Inne pociągi odjechały ze stacji, światło zgasło, a my zauważyliśmy niewiarygodne ilości prewencji. Po kilku minutach około 10 policjantów wbiegło do naszego przedziału, zaczęli bić pałkami, kopać i uderzać pięściami wszystkich, którzy tylko byli blisko nich, krzycząc przy tym donośnie, głownie same wulgaryzmy. Usłyszałem: „Gleba K..wa! Mordy w dół i się nie ruszać”. W przedziale wszyscy ludzie zostali ściśnięci na podłodze, policjanci kazali zamknąć wszystkie okna, włączono na pełny regulator ogrzewanie i zagazowano cały przedział. Co pewien czas dwóch, trzech policjantów wchodziło do przedziału i wybierało sobie kilka osób. Ich wybory polegały głównie na wyliczankach lub po prostu „widzimisie”, za którymś razem, gdy policjanci w towarzystwie swoich jakże wyborowych przekleństw weszli do przedziału, spojrzeli na mnie i jeden powiedział: „Ty łysy z kapturem wypier…aj na zewnątrz” gdy dotarłem do drzwi próbowałem tłumaczyć, iż mam chorą nogę i przecież nic nie zrobiłem.


Nic ich to nie interesowało, chwycili mnie i wyrzucili z pociągu niczym worek z kartoflami, na zewnątrz zostałem brutalnie pobity, pałkami, nogami, pięściami po czym kazano mi leżeć na ziemi z rękami za głową. Jakakolwiek próba ruchu bądź konwersacji była „nagradzana” pałowaniem po każdej części ciała, po jakiś 15 minutach leżenia kazano nam wstać i przejść tzw. „ścieżkę zdrowia”. Polegało to na tym, że trzeba było przejść między dwoma rzędami policjantów, którzy w tym czasie pałowali nas niemiłosiernie i sprawiało im to ogromną radość. Po przejściu „ścieżki zdrowia” robiono nam na peronie zdjęcia i kazano podawać swoje dane, po czym ponownie rzucano nas na nasyp kolejowy, brutalnie nas kopano i skuto wszystkich z rękami do tyłu plastikowymi paskami. Tak kazano nam leżeć gdzieś od godziny 24 do 4 nad ranem, przy czym bez przerwy nas poniżano.


Gdy byłem jeszcze w pociągu cudem udało mi się dodzwonić po kryjomu do ojca i opowiedzieć o wszystkim co się dzieje. Pytał gdzie jesteśmy, odpowiedziałem tylko, że gdzieś pod Krakowem gdyż nie wiedziałem dokładnie co to za stacja. Gdy leżałem skuty na ziemi, kątem oka próbowałem cokolwiek zobaczyć, w oddali słyszałem jęki innych kibiców, katowanych przez stróżów prawa, nagle w oddali zauważyłem auto swojego ojca, a następnie jego. Poznałem go bez problemu po jego charakterystycznej czapce, próbowałem go wołać ale od razu zostałem skarcony przez policjanta, zresztą w tym hałasie, to żeby mnie usłyszał było niemożliwe. Widziałem, że rozmawia z jakimiś policjantami, potem jeden z nich podszedł i spytał: ”Jest tu Borowiak?”, ja odpowiedziałem, że jestem on tylko powiedział swoim podwładnym żeby uważali na moją nogę.


Wtedy jeden z funkcjonariuszy spytał mnie, którą nogę mam chorą, bałem się odpowiedzieć bo przypuszczałem, iż raczy mnie jeszcze w nią uderzyć. Odpowiedziałem, że już nie ważne, on nalegał. Noga chora to prawa odpowiedziałem, że lewą w razie wypadku gdyby chciał mnie po niej bić, a on o dziwo powiedział żebym położył się na ten zdrowej żeby ta chora odpoczęła, wtedy ja powiedziałem, że muszę położyć się na tej chorej żeby nie bolało i położyłem się na zdrowej (lewej). Po dłuższym czasie od tej sytuacji kazano nam wstać, jeden z policjantów powiedział żeby uważać na moją nogę, na co w odpowiedzi zostałem uderzony w nią pałką od innego. Gdy pod radiowozem prawdopodobnie ten sam policjant znów napomniał o mojej nodze, policjant z wydziału kryminalnego stojący przy aucie, rzekł: „Z nogą? Ale z mordą nie!” po czym uderzał mnie pięściami po twarzy i wrzucił do radiowozu z trzema innymi kibicami, przed zamknięciem drzwi jeszcze dokładnie zagazowano cały radiowóz. Była to stara „Nyska” z osobnym przedziałem dla zatrzymanych, więc kierujący pojazdem nie musieli się przejmować na kontakt z gazem Prawie wymiotując pod wpływem gazu dostającego się do naszych gardeł, jechaliśmy jak się okazało do Tarnowa na komisariat.


Po około godzinie jazdy, gdy byliśmy na miejscu, drzwi się otworzyły, a nas wyszarpano jak zwierzęta na zewnątrz i niesiono nas wręcz w powietrzu za ręce skute do tyłu. Na którymś z kolei piętrze rzucono nas na ziemię i kazano leżeć. Po co najmniej godzinie leżenia wzięto mnie do jakiegoś pokoju. Chciałem usiąść gdyż byłem fizycznie i psychicznie wyczerpany, na co usłyszałem od policjanta wydziału kryminalnego „Gdzie k.rwa!? Stać!”, więc stałem i patrzyłem się na niego, nie odzywając się. Usłyszałem coś w stylu: „Na ch.j się gapisz? Wiesz kim ja jestem? To jest wydział kryminalny! Zachciało Ci się k.rwa napier.alać policjantów?”, odparłem, iż nic nie zrobiłem, na co on spytał czy jeszcze zarzucam policji omylność, odparłem, że tak. Powiedział potem tylko, że musze coś sobie chyba przypomnieć, wyrzucono mnie z powrotem na korytarz i skopano porządnie, leżałem tam jeszcze jakieś pół godziny, gdy znów wzięto mnie do tego pokoju, znów do niczego nie chciałem się przyznać, wiec z powrotem na korytarz i następne bicie. Sytuacja powtarzała się kilka razy, aż gdy za którymś razem wzięto mnie znowu do pokoju, policjant sam zasugerował mi: „A może rzuciłeś tylko kamieniem przez okno?”, wycieńczony, zmieszany fizycznie i psychicznie z błotem tylko przytaknąłem.


Wtedy sytuacja nagle diametralnie się zmieniła, pozwolono mi usiąść, rozkuto mnie, pozwolono iść do toalety i spytano kogo powiadomić o zatrzymaniu. Na to ostatnie odpowiedziałem, że ojca. Zadzwoniono do niego, po jakiś trzydziestu minutach był już w pokoju, jakimś cudem go wpuszczono, ojciec ostrzegał policjantów żeby mi nic nie robili. Ci odparli tylko, że z policją z Mydlnik nie mają nic wspólnego, i że oni traktowali mnie dobrze. Ja od razu wtrąciłem się do rozmowy i rzekłem: „Nie powiedziałbym” wtedy tacie kazano już wyjść, tak aby nie zdążył zareagować na moje słowa. Mi zaś mówiono jeszcze, że dobrze, że się przyznałem, że dzięki temu na pewno puszczą mnie po sprawie do domu. Potem przyjechało dwóch innych policjantów, na komisariacie poinformowałem, iż mam nerwicę żołądkową i potrzebuję leków, więc policjanci zawieźli mnie do szpitala, mówiłem również o mojej nodze. W szpitalu dano mi lek na uspokojenie oraz zrobiono rentgen nogi. Lekarz, który nawet nie wyglądał na lekarza stwierdził, że wszystko jest w porządku i mogą mnie umieścić w miejscu zatrzymań. Tak tez zrobiono, zawieziono mnie do Nowego Sącza, do miejsca zatrzymań, była niedziela późnym wieczorem. W celi było nas czterech. Wszyscy brudni, głodni, spragnieni, pobici. Po jakimś czasie wzięto mnie piętro wyżej na kolejne przesłuchanie, potwierdziłem tylko zeznania z nadzieją, iż pozwoli mi to wrócić jak najszybciej do domu. Około 22 dostaliśmy kolację, bułka z szynką i herbata – pierwszy posiłek od soboty popołudniu. Następnie dostaliśmy materace i położyliśmy się spać. O 6 rano kazano nam się ubierać, wsadzono nas w czwórkę do radiowozu i zawieziono na komisariat w Tarnowie, tam robiono nam zdjęcia, spisywano dane, pobierano odciski i wymazy DNA, z miejsca zatrzymań wzięto nas naczczo, bez śniadania.


Po tych wszystkich operacjach zawieziono nas do Prokuratury w Tarnowie, tam czekaliśmy na przesłuchanie przez prokuratora. Gdy w końcu wywołano moje nazwisko, udałem się do gabinetu Pana Świerczka, który zaczął mnie przesłuchiwać, powiedziałem wszystko tak jak na komisariacie, na koniec gdy dla świętego spokoju mówiłem, że żałuję za to co zrobiłem, spytał mnie: „Skoro żałujesz to dlaczego kłamiesz? Dlaczego nam nie pomożesz? Nie podasz nazwisk?”, ja odparłem zgodnie z prawdą, że nie znam żadnych nazwisk, i że nie kłamię. On odparł tylko coś w stylu, że tego pożałuję. Cały dzień spędziłem potem w prokuraturze, moja rozprawa była chyba ostatnia, bardzo późno wieczorem. Gdy szedłem na salę zobaczyłem swojego ojca, pozwolono mi z nim porozmawiać, kazałem mu się przytulić i opowiedziałem na ucho wszystko jak to było naprawdę, wtedy on wpadł w szał, krzyczał po policjantach i Panu Świerczku. Nadszedł czas rozprawy- 3 miesiące Aresztu… Gdy wyszedłem ojciec dał mi jeszcze tylko coś do jedzenia, nie potrafiłem jeść, nie wiem dlaczego. Czy z nerwów, czy z tak strasznego głodu. Powiedziałem ojcu, że wytrzymam i żeby tylko przyprowadził mi tam Magdę (moją dziewczynę) od środka rozrywała mnie rozpacz, łzy ścisnęły mi się do oczu ale nie pozwoliłem im wypłynąć.


Zaprowadzono mnie do radiowozu, usiadłem na tylnym siedzeniu poloneza, z przodu było dwóch policjantów. Gdy jechaliśmy do Krakowa (bo właśnie tam miano mnie umieścić w areszcie śledczym) spytałem tylko czy mogę się położyć, odpowiedzieli twierdząco, wiec skuty nadal do tyłu oparłem głowę na drugim siedzeniu i próbowałem zasnąć. Z przodu dobiegały do mnie cudne zapachy hamburgerów i innych łakoci z McDonalda, cóż za ironia losu… Gdy dojechaliśmy na ulicę Montelupich w Krakowie okazało się, iż o tej porze już mnie nie przyjmą, więc znowu do miejsca zatrzymań, tyle, że wcześniej jeszcze do szpitala na badanie. Około 2, 3 w nocy dowieziono mnie do miejsca zatrzymań, tam przespałem się do 6, dostałem śniadanie i kazano mi wychodzić. Policjanci już czekali, wsadzono mnie do radiowozu i zawieziono na wspomnianą wyżej ulicę, do Aresztu Śledczego.


Tam przywitano mnie jak na Małopolską gościnę przystało. Zdumiewające jak służba celna potrafi być kreatywna. „Stój z nogami na szerokość ścian, ręce wyprostowane do góry i spróbuj się ruszyć to przyjdę do Ciebie na dłużej!” – powiedział kochany oddziałowy Leszek, po tym jak miło zaskoczył mnie w poczekalni swoimi pięściami i wypastowanymi świeżo butami. Pałkę tez poznałem, ale przecież już się z nią zaznajomiłem w Mydlnikach, dodam jeszcze, że wspomniana wyżej szerokość ściana to rzekłbym „półszpagat”. Piętro wyżej gdzie mnie skierowano oddziałowy też był bardzo miły, nawet pochwalił mi się swoim drewnianym młotkiem, ale głównie witał się ze mną dłońmi. Po kilku dniach skierowano mnie z powrotem na oddział Pana Leszka, cóż za zbieg okoliczności, że akurat miał dyżur. Dobrze, że tym razem w przewadze ograniczył się do słów.


Zostałem umieszczony na 7 osobowej celi, byłem siódmy do kompletu. O zwyczajach, przygodach i innych tego typu rzeczach pisać nie warto, nie należy. Jednak wypada skupić się na wnętrzu osadzonego. Na tym z czym musi sobie radzić każdy, kto miał okazje spać na tej wygodnej pryczy i oglądać świat zza krat (raczej wiele nie było widać, obserwowaliśmy sobie tylko drzewo, które z biegiem pór roku zmieniało kolory i wygląd, o taka rozrywka). Otóż, każdy z pewnością przyjmuje swoją taktykę na przetrwanie, jednak zasada jest prosta, przetrwać trzeba. Chociażby na przekór tym, którzy nas tam wysłali. Mój sposób w teorii był prosty, zatrzymać się w teraźniejszej próżni, nie patrzeć ani w przyszłość, ani w przeszłość. Żyć tylko dniem obecnym i raczej nie było to epikurejskie carpe diem. W praktyce, gdy wraca się z widzenia lub widzi, jak współwięzień wychodzi na wolność, cała filozofia bierze w łeb. Trzeba się pozbierać i wytrzymać do kolejnego widzenia. Nastawiać należy się na najgorsze, wtedy łatwiej otwierać list z kolejnym odrzuconym wnioskiem o uchylenie sankcji, jakże podstawnej. Jednak upragniony dzień wolności nadszedł, wiara w ludzi wróciła. Sąd przyjął zażalenie i uchylił areszt, niedowierzałem dopóki adwokat nie powiedział mi: „możesz się pakować”.


Od wyjścia z aresztu minęło ponad pół roku, tego co było dane mi przeżyć nie zapomnę, jednak nie można żyć ciągle przeszłością, trzeba walczyć o sprawiedliwość. Funkcjonariusze pogotowia, którzy byli obecni w Mydlnikach pamiętnej nocy zeznają, iż nic takiego się tam nie stało, niczego nie słyszeli, niczego nie widzieli. Ciekawe jakich klapek na oczy użył pracownik pogotowia, który ratował chłopaka lezącego obok mnie, telepiącego się w ataku padaczki? A może ma tak słabą pamięć?


Dosłownie wczoraj przeczytałem w najnowszym „Wprost” artykuł o polskim „wymiarze sprawiedliwości”. Autor pisze o tym, że ten termin dalece ma się od terminu „sprawiedliwość”, polskie organy ścigania skupiają się na znalezieniu winnego za wszelką cenę, by ogłosić swój sukces i upewnić Kowalskiego, że żyje w państwie prawa, gdzie jest bezpieczny, a prawdziwi bandyci siedzą za kratami. Na koniec artykułu następuje konkluzja, iż zeznania naocznych świadków, a nawet samo przyznanie się do winy nie jest wyznacznikiem prawdy. Człowieka można zmusić do wszystkiego. W Stanach Zjednoczonych uniewinniono już 124 osoby, które były skazane na karę śmierci, wydawałoby się, że w takiej kwestii nie może być ani grama wątpliwości co do winy. Pytanie na ilu niewinnych osobach wyrok śmierci został wykonany? A ile osób w Polsce znajduje się w niewoli, bo tak trzeba było? Bo Kowalski musi wierzyć, że jego państwo zapewnia mu bezpieczeństwo.


Obecnie toczy się proces przeciwko policjantom, którzy ugościli nas w Mydlnikach, obrót spraw pokaże, czy zeznania kilkuset kibiców zostaną podważone przez zeznania policjantów i pracowników państwowych. No tak, przecież kibice to zwarta grupa, oni będą się nawzajem bronić, ale czy policjanci to indywidua? Oni nie darzą się sympatią? Zapewne również pracownicy kolei i pogotowia nie mają nic z nimi wspólnego. Będąc na wolności łatwiej walczyć o sprawiedliwość i ja tej walki nie odpuszczę. Teraz przygotowuję się do matury, mam ponad półroczne zaległości związane z wydarzeniami w Krakowie gdyż gdy mnie zatrzymano uczęszczałem do drugiej klasy liceum, cudem zdałem tamten rok, jednak nie poddam się.


W tym samym czasie toczy się sprawa przeciwko nam, zatrzymanym w Krakowie, wylosowanych spośród wielu, tych, którzy mieli pecha w Wielką Sobotę. Prokurator zaciekle utrzymuje winę każdego z nas, ale jaki jest jego materiał dowodowy? Zeznania policjantów? Mnie rzekomo rozpoznał jeden, ten który nagrywał zajścia na dworcu w Tarnowie, a podczas przesłuchania zeznał, że wszystko co widział znajduje się na nagraniu. To ciekawe, mnie na nagraniu nie ma. Sprawiedliwości musi stać się za dość.


http://img811.imageshack.us/img811/7369/strza1.jpg

Offline

 

#3 2010-01-13 23:27:06

 Soldier of the North

http://i34.tinypic.com/3321jrs.gif

1980
Skąd: Nordland
Zarejestrowany: 2008-02-06
Posty: 3369

Re: Oświadczenie kibiców SK 1964 odn. znęcania się nad kibicami

http://www.sports.pl/Pilka-nozna/Policj … 1,359.html


To jest kurwa śmieszne, a raczej żenujące! Ale nie poddajemy się, większość z nas otrzymała listy z sądu, i odsyłamy im je z zażaleniem.
To jest sprawa na międzynarodową skalę i taka będzie!


http://img811.imageshack.us/img811/7369/strza1.jpg

Offline

 

#4 2010-12-29 16:24:23

 Soldier of the North

http://i34.tinypic.com/3321jrs.gif

1980
Skąd: Nordland
Zarejestrowany: 2008-02-06
Posty: 3369

Re: Oświadczenie kibiców SK 1964 odn. znęcania się nad kibicami

Soldier of the North napisał:

To jest sprawa na międzynarodową skalę i taka będzie!

I już jest. Sprawa trafiła do Europejskiego Trybunału Spraw Człowieka w Strasburgu.

Pozdro


http://img811.imageshack.us/img811/7369/strza1.jpg

Offline

 

#5 2010-12-29 20:47:53

 Alex

http://i53.tinypic.com/qr0z2p.png

Zarejestrowany: 2008-02-18
Posty: 1550

Re: Oświadczenie kibiców SK 1964 odn. znęcania się nad kibicami

Ciekawe czy ktoś to całe przeczytał.


http://i27.tinypic.com/5l3nya.png


http://www.sadistic.pl/pics/019c7a64e3a1.gif

Offline

 
  • Index
  •  » Hyde Park
  •  » Oświadczenie kibiców SK 1964 odn. znęcania się nad kibicami

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
usuwanie adblue mapa fotowoltaiki